Laboratorium Idei

Polityka i społeczeństwo

Myśl społeczna Prymasa Tysiąclecia

Osoby Prymasa Stefana Wyszyńskiego nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Większość z nas kojarzy go jednak tylko i wyłącznie z działalnością w okresie PRL-u, z kierowaniem polskim Kościołem w reżimie komunistycznym. Niewiele osób wie jednak, iż jeszcze jako ksiądz był on bardzo aktywny w okresie dwudziestolecia międzywojennego. W latach 1931-1932 prowadził Chrześcijański Uniwersytet Robotniczy. Jako wykładowca nauk społecznych w Seminarium Duchowym we Włocławku prowadził młodzież na zebrania CHUR-u, gdzie kierowali wspólnie działem interwencji ekonomicznej, działem pracy oświatowej i kulturalnej, a także działem osiedli robotniczych. Kapłan pozostawił po sobie bogatą spuściznę nauki na tematy społeczno- gospodarcze. Swoje rozważania opierał on rzecz jasna na społecznej nauce Kościoła, przede wszystkim na encyklikach „Rerum novarum” oraz „Quadragesimo anno”. W niniejszym artykule postaram się przybliżyć poglądy przyszłego Prymasa Polski.
Ks. Wyszyński szukając przyczyn nieszczęść społecznych, zauważył, że współczesny mu świat staje się coraz bogatszy, z drugiej jednak strony napełnia się nędzą, coraz więcej ludzi pozostaje bez środków do życia. Kapłan wyróżnił tu następujące przyczyny tego zjawiska: przyczyny natury duchowej, gospodarczej, prawno- społecznej i moralno- religijnej.
Autor odwołał się do słów papieża Leona XIII: „Raz zbudzona żądza nowości”, która skłania ludzi poszukiwania nowych dróg życia społecznego. Zagadnienie społeczne tkwi więc w duszy ludzkiej, w jej ciągłym niepokoju i męce. W efekcie nawet ludzi dobrze usytuowani ulegają żądzy nowości. Przykładek może być tu tak zwany salonowy komunizm ludzi sytych i bogatych. Oczywiście, żądza nowości ujęta w ramy zdrowego rozsądku może stać się ośrodkiem postępu, może też zwalczać bezczynność i nieczułość na ludzką niedolę. Nieopanowana żądza może być jednak przyczyną ciągłego wichrzenia i nieładu.
Kwestia społeczna nie jest jednak tylko kwestią moralną, ale wchodzi głęboko w życie gospodarcze i ustrojowe. Bezsporną przyczyną wrzenia społecznego są nowe metody produkcji- produkcja maszynowa, która z jednej strony pomaga człowiekowi, z drugiej czyni pracę ciężką, z jednej strony wytwarza bogactwa, z drugiej natomiast tworzy proletariat. Drugiej przyczyny należy doszukiwać się natomiast w napływie bogactwa do rąk niewielu, przy jednoczesnym ubożeniu mas. Kapłan bardzo ostro krytykuje również spekulacje, która daje łatwy zarobek przy jednocześnie niewielkiej pracy. W efekcie z terenu życia gospodarczego uciekają jednostki sumienne, a pozostają ludzie bez sumienia. Handel staje się niemoralny, gdyż nieuczciwą konkurencję ciężko utrzymać w granicach moralności.
Kolejnym problemem jest to, iż rodzinne związki pracy zastąpione zostały kontraktem i umową. Pracodawcy bardzo często nie interesują się życiem prywatnym swoich pracowników. Zniszczono ustrój cechowy, ponieważ godził on w błędnie rozumianą wolność. Ludzie pozostawieni zostali spójni społecznej, rozsypani, rozbici, wystawieni na łup bez możliwości obrony.
Najczęstszą przyczyną niesprawiedliwości są jednak grzechy i zaniedbania moralne, zarówno ze strony kapitalistów, jak i robotników. Główna odpowiedzialność spada tu na ekonomię liberalną, która oddziela gospodarkę od etyki.
Kapłan porównał sytuację współczesnych mu robotników do sytuacji wyzyskiwanych przez faraona Izraelitów w Egipcie. Zaznacza, iż Pismo Święte w wielu miejscach wyraźnie poucza nas, iż Pan Bóg zawsze stoi po stronie ubogich, wdów i sierot. Bóg oddał ponadto całe stworzenie pod panowanie człowieka, „owce, woły (…) i zwierzęta polne” mają towarzyszyć nam w wędrowce ziemskiej, są one częścią Bożego planu. Wszystko, co obejmuje pełność stworzenia, związane jest z jednym celem- z chwałą Bożą. Jakże można postulować więc rozdział pomiędzy życiem religijnym a gospodarczym?
Kapitalizm nie sprawdził się, ponieważ wytwarzane przez niego bogactwa nie zostały sprawiedliwie podzielone. By dzielić sprawiedliwie dobra, „trzeba mieć umysł i serce chrześcijańskie”. Z drugiej strony jednak powstają jednak ci, którzy krzyczą: „Bogiem naszym- walka klas. Niebo dla wróbli, raj na ziemi dla proletariuszy”. „Uwierzyliście w nowego boga. Kłanialiście się mu wiernie, zabijając burżujów i pozwalając krew swą rozlewać na ulicach w każde święto proletariatu. Natrudziliście się wiele, a jakże srodze zostaliście zawiedzeni”- poucza kapłan. Jedyna nadzieja płynie natomiast z wiary w Boga, który widzi ludzką boleść i nie pozostaje na nią obojętny.
Podobnie jak Chrystus złączył swoje Bóstwo z człowieczeństwem i ducha z materią, tak świat powinien wlewać ducha Bożego w materię. Dlatego Kościół ma pełne prawo do wypowiadania się w kwestiach społeczno- gospodarczych. Z drugiej strony Kościół nie układa jednak żadnych programów gospodarczych, nie tworzy instytucji, których wyłącznym celem byłoby pomnażanie dóbr doczesnych. Dlatego też nigdy nie oceniał kapitalizmu czy socjalizmu od strony ich wartości gospodarczych, ale wartości moralnych. Kapłan wskazuje, iż większości reform społecznych, których domagają się robotnicy, nie da się uzasadnić, jeśli pozostaniemy tylko na gruncie ekonomii. Trzeba odwoływać się do prawd chrześcijańskich, do wysokiej godności i przeznaczenia człowieka, do obowiązków rodzinnych czy moralnej wartości pracy. Dlatego nie można mówić, iż religia jest tylko sprawą prywatną. Dla robotnika nie może być w końcu obojętne to, czy fabrykant jest religijny i moralny, czy też nie. Większość robotników poznała bowiem ciężar siedmiu grzechów głównych fabrykantów, dla których Bóg znaczy mniej niż inspektor pracy.
Kapłan słusznie zauważa, iż współczesny świat obniżył bardzo ludzką godność. W człowieku widzi się tylko siłę fizyczną czy zawodową. Ludzi ocenia się według wartości czysto zewnętrznych. Dopiero w kościele człowiek słyszy, że jest kimś więcej: „Już was nie będę zwał sługami… lecz nazwałem was przyjaciółmi” (Jan. 15,15). W społecznym życiu chrześcijańskim istnieje bowiem pewien „pęd wzwyż, który rozsadza wszelkie skostniałe formy niewolnicze i ciągle wiedzie ludzkość po stopniach doskonałości”. Kościół ma swoją chrześcijańską „żądzę nowości” w postaci do dążenia do reformy, do odrodzenia. Kościół nie boi się zarzutu nowatorstwa czy rewolucyjności, bo jego celem jest doskonałość. Dlatego właśnie wtedy, gdy kapitalizm bronił państwu dostępu do życia gospodarczego, Kościół mówił nie tylko o prawach, ale i obowiązkach państwa.
Kapłan nie pozostawił suchej nitki na ustroju kapitalistycznym, nie miał wątpliwości, iż jest on nie do pogodzenia z chrześcijaństwem. Grzech pierworodny ma w końcu zasięg powszechny, życie gospodarcze nie jest od niego wolne. I tak „powstała nowa religia- pieniądze i bogactwa. Jej dogmaty- to nieograniczona wolność gospodarcza, wolna konkurencja, rozdział kapitału i pracy, najemnictwo, prawo podaży i popytu, mechanizm cen. Jej moralność- to brak wszelkiej moralności, przewaga kapitału nad człowiekiem i pracą, dobro produkcji, zysk jako dobry uczynek”.
Prawdą jest, że prawa właściciela są wyłączone, a dobra przeznaczone są przede wszystkim dla zaspokojenia jego potrzeb. Prawa ta nie są jednak nieograniczone, człowiek jest bowiem jedynie włodarzem swoich dóbr, a nie ich bezwzględnym panem. By ustrój gospodarki kapitalistycznej mógł spełniać swoje zadania, domaga się od swoich kierowników wielu cnót moralnych. Największy błąd kapitalizmu polega na tym, iż za główny cel gospodarowania postawił on zysk i w takim duchu wychował człowieka. Przyroda przestała być dla człowieka pięknem, a stała się surowcem lub dochodem z gleby i hodowli. Człowiek natomiast przestał być bliźnim, a został siłą najemną lub właścicielem pakietu akcji.
Kaplan, powołując się na naukę papieża Piusa XI wyłożoną w encyklice „Quadragesimo anno”, wskazywal, iż wiele postulatów głoszonych przez socjalistów uznać należy za słuszne i tożsame z nauką Kościoła. O ile komunizm dąży do zaostrzenia walki klas i do całkowitego zniesienia własności prywatnej, tak socjalizm wraz z poprawą bytowania robotników, zaprzestał głoszenia tak radykalnych teorii. Zauważono bowiem, że uwłaszczenie proletariatu, wzrastający ruch oszczędnościowy czy ruch spółdzielni mieszkaniowych daje bardzo dużo korzyści.
Wszelkie próby „ochrzczenia” socjalizmu zawsze jednak kończyły się fiaskiem, ponieważ zawsze dochodziło tu do pomieszania pojęć. Światopogląd socjalistów jest bowiem całkowicie obcy nauce Kościoła. Człowiek zobowiązany jest pielęgnować swoje zdolności ku czci i chwale Boga, poprzez pracę zdobywa szczęście doczesne i wieczne. Socjalizm jest natomiast zupełnie nieświadomy tego celu.
Ks. Wyszyński w swojej nauce wzywał wszystkich katolików do udziału w „krucjacie społecznej”, którą ogłosił papież Pius XII. Wskazywał na szereg zadań, których musi się podjąć świat katolicki. W pierwszej kolejności trzeba zaufać nauce Kościoła. Zaufać nie tylko w świątyni, ale również w fabryce, biurze czy zakładzie pracy. W praktyce bowiem Kościół bardzo często spotyka się z niewiarą inteligencji i elity katolickiej, która w dużej mierze pozostaje liberalna lub komunistyczna. Działalność dobroczynna nie jest wystarczająca, potrzebna jest całkowita przemiana dusz ludzkich. W praktyce niestety uważa się, że fabrykant, kupiec czy polityk nie mogą zostać świętymi, daje im się rozgrzeszenie za jeszcze niepopełnione grzechy.
„Niedobrze być człowiekowi samemu; uczyńmy mu pomoc jemu podobną” (Rodz. 2,18)- powyższy fragment Pisma Świętego wskazuje, iż człowiek jest istotą społeczną. Człowiek nie jest w prawdzie bogiem, ale dąży jednak do ubóstwienia, dąży do Boga, ma więc możliwości, by być wywyższonym ponad inne stworzenia. Nie można dopuścić więc, aby człowiek był upodlony przez ustrój społeczny. Cele człowieka są w prawdzie niezależne od społeczeństwa, ale jednak człowiek osiąga je w społeczeństwie, poprzez wykorzystywanie darów przyrodzonych i nadprzyrodzonych.
Wzorem do budowania ustroju jest charakter osobowo- społeczny człowieka. W pierwszej kolejności należy więc dobrze poznać człowieka, dopiero potem tworzyć ustrój. Obywatel musi czuć się bowiem w ustroju tak, jak człowiek czuje się w dobrze dopasowanym ubraniu. Ustrój społeczny porównać można do ciała ludzkiego, gdzie liczne członki tworzą jedną całość. Im społeczność jest bogatsza i bardziej rozwinięta, tym więcej potrzebuje nowych form współżycia. Dlatego rodzina, zawód, naród, państwo i Kościół spełniają niezwykle ważne funkcje społeczne.
Kapłan wskazuje, iż powyższe instytucje również mają dwojakie zadania: osobowe i społeczne. Przykładowo, nie można patrzyć na rodzinę tylko pod kątem użyteczności osobistej. Rodzina pomaga rozwojowi życia gospodarczego, stąd ma pełne prawo do korzystania z uprawnień społecznych, na przykład do świadczeń z dóbr publicznych.
Dwojaki charakter posiada również praca. Obowiązek pracy pochodzi od Boga, który nałożył go człowiekowi jeszcze w raju, a bezużyteczne tracenie czasu jest grzechem. Na pracę nie można patrzeć jednak tylko od strony materialnej, jako na smutną konieczność. Ma ona bowiem również rozwijać człowieka. Ponadto człowiek poprzez pracę staje się użyteczny dla społeczeństwa.
Własność służy natomiast do zaspokajania potrzeb człowieka i rodziny, ale także do zaspokajania potrzeb ogółu. Posiadanie jest prywatne, ale użytkowanie wspólne. Dlatego właściciel zobowiązany jest do czuwania, by jego dobra służyły całemu społeczeństwu.
Kapłan wskazuje, iż najwybitniejszym społecznikiem katolickim był św. Paweł. W dwunastym rozdziale Pierwszego listu do Koryntian podjął się analizy społecznej na przykładzie ciała ludzkiego: „Albowiem jest jedno ciało, a członków ma wiele: a wszystkie członki ciała, choć jest ich wiele, przecież jednym są ciałem: tak samo i Chrystus. Bo w jednym Duchu wszyscy my w jedno ciało zostaliśmy ochrzczeni” (I.Kor. 12, 12-13). Apostoł opisał tu co prawda społeczność nadprzyrodzoną, jednak słowa te tym bardziej są również prawdziwe dla porządku przyrodzonego. Dlatego każda dobrze zbudowana społeczność staje się jednością w wyniku dobrze złożonej wielości. Dlatego społeczeństwo musi składać się z różnych zawodów, powołań czy działań. Oczywiście, głowa jest czymś więcej niż ręce czy nogi, ale jednak ciało nie osiągnie wszystkich swoich zadań życiowych, gdy będzie pozbawione rąk i nóg. Dlatego niedopuszczalne jest, aby warstwy przodujące nie doceniały praw do bytu warstw upośledzonych. I odwrotnie, warstwy pracownicze nie mogą widzieć w inteligencji pasożytów i próżniaków żyjącym cudzym kosztem
Sprawiedliwość społeczna domaga się, by biorąc od innych, czegoś im też udzielać. Doświadczenia wielkich przewrotów pouczają nas, iż warstwy przodujące boleśnie odczuły brak porządku społecznego. Dopiero wtedy doceniły wartość pracy fizycznej wykonywanej przez tysiące ludzi. Z drugiej strony jednak warstwy robotnicze wiedzą z czym wiąże się brak ludzi organizujących oświatę, opiekę społeczną, a także brak dobrej książki czy gazety, życzliwej i rozumnej rady lub opieki religijnej.
Budowa nowego ustroju powinna zostać oparta na stanie zawodowym. Podobieństwa tworzą bowiem podstawę do łącznia się ludzi, a wybitne miejsce znajduje tu podobieństwo w wykonywaniu pracy. Wspólnota zawodowa zaraz po wspólnocie rodzinnej jest wspólnotą najbardziej naturalną. Ludzie zobowiązani są współdziałać z tymi wszystkimi, którzy zainteresowani są wynikiem pracy zawodowej. Dlatego tak ważna jest współpraca robotników i przedsiębiorców, droga ta pokona przeciwieństwa klasowe. Grupy zawodowe muszą ponadto współpracować z państwem, które z kolei zobowiązane jest dbać o interes nie tylko jednego zawodu, ale całego społeczeństwa.
Kościół wyznacza związkom pracowniczym trojakie zadania. W pierwszej kolejności- przyczynienie się do wzrostu religijności i dobrych obyczajów. Muszą mieć więc one charakter wyznaniowy lub przynajmniej opierać się na etyce chrześcijańskiej. Drugi rodzaj zadań ma charakter kulturalno- społeczny. Związki pracownicze powinny dawać ludziom otuchę i nadzieję. Beznadziejność prowadzi bowiem do upadku ducha i poddania się najgorszym wpływom. Ludzie ulegali wywrotowcom nie dlatego, że byli źli, ale dlatego, że nikt się o nich nie troszczył. Trzeci rodzaj zadań związany jest natomiast z gospodarką. Zadania te są liczne i niełatwe. Do zespołów zawodowych powinna należeć organizacja opieki społecznej, troska o to, by robotnikom nie brakło pracy i by w trudnych chwilach przesileń gospodarczych, w czasie choroby czy sędziwego wieku korzystali z pomocy stowarzyszeń.
Kapłan wskazuje, iż z całokształtu nauki społecznej Kościoła wynika, iż przyznaje on państwu ogromną rolę w życiu społecznym. Co prawda współczesne państwo bardzo często przekraczało swoje uprawnienia i dawało się we znaki obywatelom, jednak fakt ten nie może pozbawiać państwa jego istotnych uprawnień. Państwo chrześcijańskie niekoniecznie musi być państwem wyznaniowym, które rządzi się w całym swoim życiu zasadami jednego wyznania. Chodzi tu bardziej o społeczność państwową, która kieruje się ogólnymi zasadami prawa przyrodzonego, wynikającymi z jej natury i celu, w granicach zdrowego rozumu. Kościół naucza, iż państwo w porządku doczesnym jest społecznością równie konieczną, jak Kościół w porządku nadprzyrodzonym. Obie te społeczności są suwerenne w dążeniu do swoich celów. Podkreślić należy jednak, iż w dziedzinie moralności państwo podporządkowane jest zawsze Kościołowi.
Co istotne, państwo ma obowiązek troszczyć się o robotników oraz o nędzarzy. To właśnie najbardziej niezaradni i najbardziej opuszczeni mają szczególne prawo do opieki ze strony państwa. Nie jest to żadne uprzywilejowanie, ale sprawiedliwość.
Kapłan poucza nas, iż nie ma takiej dziedziny życia, która byłaby wolna od nakazów prawa Bożego. Dlatego zadaniem Kościoła nie jest tylko głoszenie Ewangelii ubogim i robotnikom, ale posłany jest on również do „burżujów”, do dyrektorów fabryk, bankierów i finansistów. To właśnie bogaci powinni w szczególności mieć na uwadze fragment z Pisma Świętego: „Albowiem kupieni jesteście zapłatą wielką” (I. Kor. 6,20).
„A któż śmiał nas sprzedać? Nie jesteśmy towarem, ale twórcami wielkiego bogactwa (…). Kto was sprzedał? Ten, który was tak łatwo skusił widokiem wszystkich królestw świata i chwałą ich (…). Upadliście, i to jak bardzo! Tak wielki wasz upadek, że dotąd trwacie w służalczym pokłonie! Któż zdołał was kupić? Zaprawdę, tylko Ten, którego stać na zapłatę wielką, bo zapłatę własnej krwi”. – poucza kapłan.
Kapitaliści ukrzyżowani zostali razem z Chrystusem. Chrystus i kapitalista to jeden z najpopularniejszych motywów w komunistycznej twórczości. Kapitalistów nienawidzą wszyscy: proletariusze, osoby kupujące towary czy biorące kredyty. „Na Kalwarii XX wieku ponownie zawisł Chrystus! A obok niego dwóch nowoczesnych łotrów: jeden z nich w złotej, a drugi w czerwonej koszuli. Ich winy? Jeden miłował złoto nad duszę swoją, a drugi wszystko poświęcił dla nienawiści”- pisze autor. Do Królestwa Bożego wejdzie ten, który jako pierwszy wyzna swoje winy
„Przeto żem umiłował przykazania Twoje nad złoto i nad topaz” (Ps. 118, 127)- to właśnie te słowa powinny być swego rodzaju mottem życiowym dla bogaczy. Dopiero wtedy nienawiść do kapitalistów zamieni się w miłość. „Obeschną łzy wyzyskiwanych, glosy przeklinających was zabrzmią hymnem błogosławieństw, odmienią się stosunki społeczne, ustanie walka klas, walka serc i pięści, ustąpi nienawiść i zazdrość”- poucza ks.Wyszyński.
Na bogaczach ciąży również obowiązek wspaniałomyślności. Nie chodzi tu tylko o dawane jałmużny, ale o inwestowanie pieniędzy w tworzenie nowych miejsc pracy. Nie w spekulację i grę na giełdzie, ale na dostarczanie źródeł zarobkowania. Co istotne, powinny być to przedsiębiorstwa użyteczne dla społeczeństwa. Dlatego nie jest moralnie obojętnie, czy fabryka produkować będzie amunicję, narkotyki lub gazy trujące czy produkty pierwszej potrzeby. Dopuszczalne jest natomiast obniżenie wypłaty, jeśli uzależnione jest od tego przetrwanie przedsiębiorstwa, jednak ofiarę tą powinni ponieść nie tylko robotnicy, ale również pracodawcy.
Bóg powołał człowieka do pracy. „Wziął tedy Pan Bóg człowieka i posadził go w raju rozkoszy, aby uprawiał i strzegł go” (Rodz. 2,15.). Obowiązek ten pozostał aktualny również po wygnaniu z raju, jednak praca zaczęła wówczas wiązać się ze trudem.
Nie tylko głód przymusza człowieka do pracy, ale również cała jego rozumna natura. Praca jest dziełem całego człowieka, jego rozumu, woli, uczuć, sił i sprawności fizycznych. Ponadto stawia nas ona w obliczu naszej godności. Rozum mówi nam o konieczności zapewnienia sobie pożywienia, co odróżnia nas od zwierząt, które kierują się jedynie instynktem nieosobowym.
Pracy dokonywanej z miłości do Boga nie można oddzielić od modlitwy. Pracować- to znaczy modlić się. Praca czyni nas współpracownikami Boga w dziele wyżywienia rodzaju ludzkiego i utrzymania ładu na ziemi. Jest też wolą zadośćuczynienia Bogu za popełnione grzechy.
Czy można mówić jednak o miłości pracy fabrycznej? Czy można domagać się, aby płomień miłości wkroczył do „ponurych, ciemnych, pełnych łoskotu i hałasu hal”?. Tak, ponieważ „miłość nie chodzi tylko w białych szatach; zna ona szkarłat krwi i ciemne plamy potu. Najwymowniej przemawia do nas nie ta miłość w mitrowym wieńcu, ale ta z drogi krzyżowej (…)”.
Praca fizyczna zawsze wiązać będzie się z trudem, jednak wadliwy ustrój rodzi dodatkowy trud, niemający nic wspólnego z grzechem pierworodnym. Środkiem zaradczym powinien być tu duch braterstwa i przyjaźni. To właśnie w wirze pracy człowiek ma największe pole do miłości. W ustroju kapitalistycznym jest to niestety niemożliwe, ponieważ krępuje on wszystko samolubnym interesem własnym, wszystko poddane jest zyskowi, dochodowi i zarobkom.
Kapitalizm w sztuczny sposób podnosi wydajność pracy ludzkiej, obliczając ją według osiągnięć ludzi najsilniejszych. Pod tym względem kapitaliści w niczym nie różnią się jednak od komunistów. Komuniści bohaterów produkcji uczynili ze stachanowców . Nowy ustrój fabryczny zaufał bardziej zegarkowi kontrolnemu niż sumieniu robotnika. Miarą człowieka nie są już jego cnoty, takie jak sumienność, gorliwość czy rozumność, ale chronometr.
Kapłan mówi wprost: Gwałtowne spalanie sił człowieka w nadmiernej pracy jest grzechem przeciwko zadaniom życiowym człowieka i przeciwko zdrowej ekonomii narodowej. Praca ponad siły zabija myśl ludzką, zacieśnia zainteresowania, a rozwija tylko mięśnie. Robotnik w pewnym momencie staje się otępiony przez jednostronność swojego życia, nie jest zdolny pojąć istoty dóbr wyższych.
Ks. Wyszyński podkreśla również, iż każdy pracownik ma prawo do odpoczynku w postaci przerwy w pracy czy urlopu. Kiedyś to Kościół określał czas pracy, przykładowo wieczorny Anioł Pański kład kres trudowi. W każdym okresie roku liturgicznego były ponadto kilkudniowe święta, które dawały możność wypoczynku. Dziś, kiedy na skutek ludzkiej opieszałości liczba świąt została ograniczona, należy czuwać nad starannym wykorzystaniem tych, które jeszcze pozostały. Wprowadzone przez prawodawstwo społeczne urlopy pracownicze są prawem robotników nie tylko dlatego, że opierają się na ustawie, są „prawem tkwiącym w duszy człowieka pracującego”.
Godne uwagi jest to, że w swoich rozważaniach ks. Wyszyński zadał bardzo ciekawe pytanie: czy zachowanie prawa pracy, ustanowionego przez państwo, obowiązuje pod grzechem. Odpowiedź jest następująca: państwo ma prawo żądać od obywateli posłuchu w tym wszystkim, co prowadzi do dobra wspólnego. Każde więc rozumne rozporządzenie państwowe powinno być przez nas wykonywane. Grzechem jest przekroczenie każdego prawa, ustanowionego przez Boga. Grzechem jest również pogwałcenie każdego prawa wydanego przez prawowitą władzę, ponieważ władza ustanawiania praw przez państwo pochodzi od Boga. Każde bezpośrednie pogwałcenie prawa państwowego jest pośrednim pogwałceniem prawa przyrodzonego, na mocy którego działa społeczność państwowa, powołana do życia mocą woli Bożej. Ustawodawstwo pracy obowiązuje więc w sumieniu. Kościół nie pozostawia opieki społecznej dobrej woli ludzi, ponieważ korzystałyby z tego jednostki niemoralne.
Prawo pracy ma swój początek w Dekalogu. Ochrona człowieka pracującego rozpoczęła się już wraz z momentem wezwania Mojżesza do Egiptu przez Boga, który widział utrapienie swojego ludu. Otoczono opieką zapłatę robotnika, która ma być mu dana przed zachodem słońca, „bo ubogi jest, a z tego żywi duszę swoją” (Powt. 24,15). Prorok Jeremiasz groził straszliwym „biada” tym, którzy nie płacą zapłaty robotnikowi (zob. Jer. 22, 13). Hiob natomiast bronił się przez zarzutami tym, że nie dopuszczał do wyzysku pracy i nie trapił oraczów (zob. Job. 31,40). W Nowym Testamencie Apostoł Jakub przestrzegał tych, którzy zatrzymują zapłatę: „Oto krzyczy zatrzymana przez was zapłata robotników, którzy żęli pola wasze, a wołanie żniwiarzy doszło do uszu Pana Zastępów (Jak. 5,4).
W dalszej kolejności warto również zwrócić uwagę na nauczanie ks. Wyszyńskiego o własności. Swoje rozważania zaczyna on od stwierdzenia, że właścicielem ziemi jest de facto tylko i wyłącznie Bóg. Człowiek zaś ze swojej istoty nic nie posiada, a jedynie otrzymuje. Człowiek nie ma absolutnej władzy nad żadną rzeczą, gdyż sam niczego nie stwarza. Otrzymane dobra powinny być używane zgodnie z intencją Dawcy.
W instytucji własności prywatnej związane są trojakie prawa: prawo Boga obdarzającego, prawo właściciela obdarowanego i prawo bliźniego. Każda własność ma natomiast dwojaki charakter: osobisty, za pomocą którego człowiek zaspokaja swoje potrzeby, i społeczny, za pomocą którego zobowiązany jest śpieszyć z pomocą bliźniemu. O ile posiadanie własności jest prywatne, tak użytkowanie jej jest już wspólne. Przyczyną nieporządku w dziedzinie własności jest natomiast grzech. Pod jego wpływem rozrosła się w człowieku żądza chleba, która przygłuszyła miłość bliźniego.
Dzieje Apostolskie wskazują nam, iż narodziny chrześcijaństwa wprowadziły w życie nowe zasady: „Mnóstwa wierzących było serce jedno i dusza jedna, i nikt z nich tego, co miał, swoim nie nazywał, ale było im wszystko wspólne” (Dz.4,32). Nie ma tu nowych praw, ale jest już nowe życie. Podobnie rzecz miała się z instytucją niewolnictwa: nie zostało ono zniesione, jednak chrześcijanie wiedzieli, że „nie ma już niewolnika i wolnego” (por. Gal. 3,28). Nie było żadnych orzeczeń krępujących prawo do prywatności, ale jednak duch chrześcijański, bez żadnych przymusów, „otwierał serca, dłonie i skarbce”. To właśnie postawa pierwszych chrześcijan najlepiej wyjaśnia, jaki powinien być nasz stosunek do własności prywatnej. Kościół nie zniósł prawa własności, ale wpił w serca wiernych gotowość do dzielenia się.
Nie ulega wątpliwości, iż nauka Prymasa Tysiąclecia powinna być inspiracją dla nas, działaczy Obozu Narodowo- Radykalnego. Musimy pamiętać, iż dobry ustrój gospodarczy nie może cechować się tylko wysoką wydajnością, ale również zgodnością z etyką chrześcijańską. Wbrew temu, co głoszą wyznawcy liberalizmu gospodarczego, sprawiedliwość domaga się tego, aby państwo otoczyło opieką warstwy najuboższe i nie pozostawiało ich na łaskę lub niełaskę przedsiębiorcy. Systemu zbliżonego do ideału nie da się jednak zbudować z dnia na dzień, potrzeba tu ogromnej pracy związanej ze zmianą ludzkiej mentalności, która bardzo często zamiast kierować się miłością bliźniego, kieruje się bezrozumną żądzą zysku. Pamiętajmy, że zmiana systemu zaczyna się od zmiany nas samych…
Małgorzata Jarosz